Reklama
W Wyszogrodzie, to jest w „grodzie położonym wysoko”, w jednym z najstarszych grodów na Mazowszu, o którym pierwsza wzmianka pochodzi z 1065 r., w siedzibie starostów królewskich, w parafii powstałej w XIII w., w typowo rolniczej gminie Mazowsza świętujemy dziś tegoroczne dziękczynienie za zbiory województwa mazowieckiego, diecezji płockiej i płockiego powiatu.
Byłoby jakąś głęboką nieuczciwością, by nie powiedzieć zaślepieniem, przypisywanie sobie wyłącznie tego wszystkiego, co zebraliśmy z naszych pól, łąk i sadów. Wynalazki techniczne uczyniły niewątpliwie lżejszą pracę rolnika. Czy jednak zastanawiamy się nad tym, że w jednym ziarnku kryje się potężna tajemnica i moc życia, która nie jest dziełem człowieka, bo przewyższa ona możliwości nie tylko pojedynczego człowieka, ale nawet całej ludzkości?
Ludzie uprawiający ziemię, utrzymujący się z jej owoców, byli i są szczególnie związani z religią, z Bogiem, z siłami nadprzyrodzonymi. Jest tak dlatego, ponieważ to właśnie rolnicy każdego dnia uświadamiają sobie, ile wart będzie ich trud, ich zabiegi, ich kalkulacje i plany, jeżeli nie zostaną wsparte Bożym błogosławieństwem. Rolnicy dobrze wiedzą, ile warte są wszelkie techniczne urządzenia i najwspanialsze nawet wytwory ludzkiego umysłu wobec sił natury - w momencie, gdy przyjdzie powódź, huragan, pożar, susza, trzęsienie ziemi czy wybuch wulkanu. W takich momentach pycha człowieka zachwyconego swoimi dziełami i sądzącego, że postęp cywilizacyjny zastąpi mu Boga, wali się w gruzy.
„Bo ileż było już - pisze współczesny poeta
idei,
haseł,
transparentów,
sztandarów
Ilu (było)
wielkich wodzów
przywódców
władców?
Ile było już kultur,
cywilizacji?
Ile geologicznych er?
Gdzie są
- jak znaleźć ślad na piasku
- gdy wokół piasek i piasek
- gdy wicher wieje i wieje…
a ty ciągle nie na klęczkach
przed Tajemnicą Boga
i ciągle w czapce
z rękami w kieszeniach
taki krzykliwy
taki nadęty
taki niemądry
taki beznadziejny
człowieku (s. 273)
Bez Boga
ugrzęźniesz na mieliznach
i żaden dźwig cię nie wyciągnie.
Zagubisz się w labiryntach
i nikt ci wyjścia nie pokaże.
Zatrzaśniesz drzwi i okna
i klucza z domu w świat nie znajdziesz (s. 542)
Życie bez Boga - spektakl bez sensu,
ziemia bez nieba
przyszłość bez jutra”
(S. Riabinin, Notatnik, 1974, s. 43).
Przyjmij wszechmogący Boże, dziękczynienie, jakie Ci składamy w to święto plonów słowami jednego z najwybitniejszych polskich poetów, związanego ze wsią, Jana Kochanowskiego:
Pomóż w rozwoju naszego portalu
„Tyś Pan wszystkiego świata,
Tyś niebo zbudował
I złotymi gwiazdami
Ślicznieś uhaftował.
Tyś fundamenty założył
Nieobeszłej ziemi
I przykryłeś jej nagość
Zioły rozlicznymi.
Wdzięcznym Cię tedy sercem,
Panie, wyznawamy,
Bo nad to przystojniejszej
Ofiary nie mamy”
(Z głębokości, Antologia polskiej modlitwy poetyckiej, Warszawa 1974, s. 32).
Bóg nie stworzył ziemi w formie doskonałej i wykończonej, ale powierzył to dzieło człowiekowi. W tym świetle praca jest współtworzeniem i współkształtowaniem świata razem z Bogiem, niejako w Jego imieniu i z Jego polecenia. Może się to dokonywać jedynie z respektowaniem praw Boga i natury, a nie przez ich pogwałcenie, niszczenie czy lekceważenie. Sam zresztą człowiek płaci za to lekceważenie najwyższą cenę. Bez czystego bowiem powietrza, bez czystej wody i bez zdrowego pokarmu nie potrafi przeżyć, po prostu ginie.
Nasze dziękczynienie pragniemy - w tej wielkiej świątyni, jaką stanowi dziś stadion w Wyszogrodzie - wyrazić z należnym uszanowaniem rolnikom, ogrodnikom, działkowiczom, pszczelarzom, osobom wspomagającym i obsługującym rolnictwo, zatrudnionym w przemyśle rolno-spożywczym:
- za ofiarną i znojną pracę przy tegorocznych żniwach
- za ich miłość do ziemi, którą traktują jak matkę,
- za chleb codzienny,
- za przywiązanie do wiary i Kościoła,
- za pielęgnowanie pięknych ludowych tradycji,
- za krzyże i figurki w wioskach i przy drogach,
- za nabożeństwa majowe odprawiane w miejscowościach oddalonych od kościołów i kaplic,
- za dary natury wspierające Seminaria Duchowne,
- za pomysłowość, piękno i kunszt dożynkowych wieńców wykonanych z taką pieczołowitością,
- za bohaterstwo i walkę z hitlerowskim okupantem,
- za obronę indywidualnych gospodarstw,
- za coraz piękniejsze dzisiaj domy i obejścia gospodarskie,
- za zdrową żywność, która zdobywa rynki,
- za gospodarstwa agroturystyczne,
- za troskę o coraz wyższy poziom pracy na roli.
Zapisał się nam mocno ten wymowny i wzruszający gest sługi Bożego Ojca Świętego Jana Pawła II, który z szacunkiem i miłością całował ziemię kraju, do którego przybywał z apostolską posługą. Ziemia jest w jakimś sensie świątynią. Wydaje plony i żywi. Tryska nieustannie wodą ze swych źródeł, daje schronienie ludziom i czyste powietrze dzięki drzewom i lasom.
Bez ziemi nie da się żyć. Jest ona błogosławieństwem, gdy się o nią dba. Dziś jest niszczona, zaśmiecana, porzucana i opuszczana. Bez własnej ziemi człowiek staje się koczownikiem, nędzarzem, wędrowcem i nigdy nie jest u siebie. Miłość do ziemi ojczystej gwarantuje wolność i stabilność narodu w jego granicach. Przecież nie kto inny tylko nasi nieprzyjaciele w czasie okupacji mówili: „Polacy są nam niepotrzebni. Nam jest potrzebna tylko ich ziemia”.
Tym, co nas, Polaków, łączy - oprócz języka i religii - jest właśnie ziemia, ojczysta ziemia, czyli ten teren, na którym rozgrywa się nasza historia, tradycja, kultura. Na nim trwa naród. Jest ona przestrzenią naszej suwerenności. Polscy rolnicy zbyt mocno kochają ziemię, aby się jej łatwo pozbywać. Zbyt dużo w tej polskiej ziemi jest krwi i potu polskiego rolnika. Jeśli byśmy oddali tysiące hektarów polskiej wsi w obce ręce, to kim w końcu będziemy? Wincenty Witos, trzykrotny premier Rzeczpospolitej, mówił: „Ile ziemi, tyle Ojczyzny”. Tak powinien i dzisiaj myśleć każdy Polak, każdy odpowiedzialny za losy Ojczyzny i Narodu.
Rolnik dobrze to wie, że ziemia, którą uprawia, rodzi nie tylko ziarno, owoce, potrzebne pasze, ale także chwasty i ciernie, które zawsze rosną najłatwiej, bez naszego wysiłku i wbrew naszej woli. Tak zresztą jest nie tylko na polu, ale i w życiu. Wiele jest niedostatków i niepokojów, które obecnie trapią rolnika. Wiele kwestii czeka na rozwiązanie, jak np. opłacalność produkcji, ubezpieczenie mienia, brak zbytu, nieuczciwa konkurencja, spójna polityka rolna, tanie kredyty, sprawiedliwe wynagradzanie pracy rolnika i jej poszanowanie. Do tego dochodzi tegoroczna katastrofalna susza i powodzie.
Nie zapominajmy także i o tym, że polska wieś potrzebuje dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek nowego i pełniejszego otwarcia się na Chrystusa, na życie Jego prawdą i budowanie cywilizacji miłości. Sługa Boży Kard. Stefan Wyszyński, Prymas Tysiąclecia podał nam ABC społecznej krucjaty miłości:
1. Szanuj każdego człowieka, bo Chrystus w nim żyje.
2. Staraj się nawet w najgorszym znaleźć coś dobrego.
3. Nie czyń rozdźwięku między ludźmi. Napraw krzywdę im wyrządzoną.
4. Rozmawiaj z każdym językiem miłości. Nie podnoś głosu. Nie przeklinaj. Nie rób przykrości. Nie wyciskaj łez.
5. Nie chowaj w sercu urazy. Zawsze pierwszy wyciągnij rękę do zgody.
6. Czyń dobrze każdemu, jakbyś pragnął, aby tobie czyniono.
7. Chętnie spiesz bliźniemu z pociechą, radą, pomocą, sercem.
8. Pracuj rzetelnie, bo z owoców twej pracy korzystają inni, jak ty korzystasz z pracy drugich.
9. Staraj się dostrzec potrzebujących wokół siebie i okaż im konkretną pomoc.
10. Módl się za wszystkich, nawet za nieprzyjaciół.
Na nic zdadzą się wszelkie reformy, ustawy, najlepsze pomysły, jeśli nie pójdą one w parze z reformą człowieka, z reformą jego serca i sumienia. Przecież człowiek niesprawiedliwy nie zbuduje ustroju sprawiedliwego; nieuczciwy nie będzie szukał prawdy ani dobra bliźniego. Egoista będzie szukał własnego zysku, własnych korzyści, a nie będzie zatroskany o dobro wspólne.
Tę reformę naszych serc, sumień, naszego myślenia i postaw zacznijmy od refleksji nad dzisiejszym Słowem Bożym. Przestrzega ono przed egoizmem i chciwością, która jest korzeniem wszelkiego zła (por. Łk 12, 15). Niewątpliwie czynnik zysku, konkurencji odgrywa ważną rolę w życiu ekonomicznym społeczeństwa. Nie może to jednak dokonywać się z pogwałceniem zasad moralnych. Pieniądz, zysk, bogactwo nie może być nigdy złączone z krzywdą drugiego człowieka, nie może zasłonić Boga i prowadzić do złudnej nadziei, że Bóg jest niepotrzebny. Psalmista powie - „Na nic się przyda wstawać o północy, jeśli Pańskiej nie mamy pomocy”.
A Jan Kochanowski tak tę prawdę wyraził:
„Święta przedtem ludzie czcili,
a wszystko na czas zrobili
I ziemia hojnie rodziła,
bo pobożność Bogu miła.
Dziś bezustannie pracujem
I dniom świętym nie folgujem.
Więc choć niby zarabiamy,
ale przecież nic nie mamy.
Albo nas grady porażą,
albo zbytnio deszcze karzą.
Więc złe mamy urodzaje
i drogość z tego powstaje.
Pracuj we dnie, pracuj w nocy,
próżno bez Boskiej pomocy.
Boga ludzie, Boga trzeba,
kto syt chce być swego chleba”
(Ks. Wincenty Zaleski, Nauka Boża - Dekalog, Poznań 1960, s. 224).
Nie zawłaszczajcie - Drodzy Rolnicy - poza bardzo koniecznymi sytuacjami - niedzieli. Niedziela należy do Boga. Tak jak natura domaga się respektowania swoich praw, bo w przeciwnym wypadku powstają kataklizmy i nieszczęścia, tak i Bóg upomina się o swoje: Pamiętaj, abyś dzień święty święcił. Prawdę tę dosadnie wyraża powiedzenie: Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Jakżeż to smutny widok, gdy w niedzielę widzę orkę na polu, redlenie ziemniaków, wywożenie obornika czy prace murarskie. Wątpię, czy to Bóg pobłogosławi.
A cóż dopiero mówić o pladze pijaństwa, która zalewa nasze wsie, rujnuje nasze człowieczeństwo, prowadzi do demoralizacji i nędzy nasze rodziny. Alkohol stał się dla wielu najpotrzebniejszym produktem. I na to pieniądze muszą być. Opamiętajcie się - bo inaczej zginiecie. Przegracie tu, i przegracie po tamtej stronie.
Gospodarz z dzisiejszej Ewangelii, któremu pole dobrze obrodziło (por. Łk 12, 16), jest tak bardzo zajęty kalkulacjami nad pomnożeniem swego majątku, że zasłaniają mu one to, co najważniejsze - Boga. Ciesząc się ogromnymi zyskami i korzyściami materialnymi, ulega tragicznemu złudzeniu, że zapewniają mu trwałe szczęście na ziemi. Swój ideał wyraża w słowach: masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone: odpoczywaj, jedz, pij i używaj (por. Łk 12, 19). Ten człowiek, zapatrzony w swoje materialne bogactwo, nie uzmysławia sobie, że jest faktycznie nędzarzem, bo jego serce jest puste, opanowane przez egoizm i pozbawione miłości. Puste są także jego ręce, którymi nie potrafi pomóc ani sobie, ani innym. Ten stan zaślepienia Jezus nazywa głupotą. Bogacz jest głupi, ponieważ opiera swoje życie na tym, co ma, a nie na tym, kim jest;
- ponieważ sądzi, że więcej pieniędzy oznacza więcej życia,
- ponieważ wierzy, że egoistyczne posiadanie przynosi radość,
- ponieważ otacza czcią własne „ja” i nie widzi nic poza nim, nigdy nie staje wobec „ty”,
- ponieważ nie zdaje sobie sprawy, że nie można wypełnić pustki odpadkami,
- ponieważ nie zauważa, że życie trzeba wypełnić przyjaźnią, miłością, dobrem, a nie rzeczami.
Tragiczny jest rachunek głupoty bogacza, bo kto kocha pieniądze, ten nie kocha ludzi, a kto nie kocha ludzi - ten nie może kochać Boga, a kto nie kocha Boga - ten nie kocha także samego siebie. Ta przypowieść przynagla dziś każdego z nas do tego, by zrobić prawdziwy rachunek sumienia i zapytać, gdzie jest mój prawdziwy skarb, gdzie jest moje serce i moja miłość? W czym jestem bogaty przed Bogiem?
Nie muszę chyba was przekonywać, Drodzy Rolnicy, że Kościół był, jest i pozostanie z wami, że bliskie są mu wasze problemy, że w nim macie oparcie w zmaganiach o godne życie i szacunek dla waszej pracy. Przez wiele wieków Kościół pełnił w stosunku do stanu chłopskiego nie tylko funkcję religijną, lecz także oświatową i cywilizacyjną. Nie tylko prowadził prosty lud do Boga i udzielał mu sakramentów, lecz także uczył go podstawowych, niezbędnych do życia rzemiosł i technik. To Kościół poprzez swoich proboszczów i zakonników, zwłaszcza cystersów i benedyktynów, uczył naszych przodków hodowli bydła, zakładania sadów i ogrodów oraz uprawy zbóż. To Kościół uczył budowy domów, mostów i dróg. To Kościół zakładał pierwsze szkoły, w których dzieci chłopskie mogły pobierać naukę, dając im w ten sposób szanse awansu społecznego. To Kościół zakładał dla biednego ludu pierwsze sierocińce, ochronki, domy starców i szpitale. To Kościół, a nie kto inny, bronił - na ile mógł - chłopów przed samowolą możnowładców, na przykład magnaterii i szlachcie zakazując pod karą klątwy tratowania pól uprawnych podczas polowań. Kościół był ze swoim narodem w chwilach dobrych i złych. Razem z tym narodem walczył i cierpiał. Nie było wojny, ani żadnego z polskich powstań, w których nie braliby bezpośredniego udziału księża katoliccy. Razem ze swoim ludem szli do bitwy, do więzień, na zsyłki, na Sybir i do obozów koncentracyjnych. Nie jest dziełem przypadku, że w czasie ostatniej wojny z rąk hitlerowców i bolszewików zginęło więcej niż jedna trzecia polskich księży. Żaden stan nie poniósł takich strat jak stan kapłański. Widoczne to było szczególnie na przykładzie kapłanów płockich, z których wielu - w tym obydwaj beatyfikowani biskupi: Nowowiejski i Wetmański - poniosło śmierć męczeńską. Ponieśli śmierć męczeńską nie tylko za to, że byli kapłanami, lecz może jeszcze bardziej za to, że byli polskimi kapłanami, wiernymi swojemu ludowi i Ojczyźnie. Mordowano ich za to, że nie chcieli podeptać różańca, ale i za to, że nie chcieli zdradzić swojego polskiego ludu, dla którego byli duszpasterzami i przewodnikami. Tak też zginął bardzo szlachetny wyszogrodzki proboszcz i dziekan ks. Michał Serafin. 18 września 1942 r. wraz z dwunastoma innymi osobami został powieszony w Płocku.
Również po wojnie przez dziesiątki lat nie kto inny, tylko kapłani polscy stanowili jedyną opozycję, prześladowaną i gnębioną na różne sposoby przez totalitaryzm komunistyczny. To oni stanowili jedyne oparcie dla wielu prześladowanych i potrzebujących w okresie stanu wojennego. Byli przez całą historię i są nadal z polskim ludem. Żyją jego sprawami i problemami oraz są świadomi kryzysu i biedy współczesnej wsi polskiej. Większość z nich, wraz z biskupem, który do was w tej chwili przemawia, to synowie z chłopskich rodzin, którzy dobrze znają krzywdy stanu, z którego się wywodzą, którzy znają z własnego doświadczenia ciężar pracy rolnika i dobrze pamiętają, jak przez wiele powojennych lat dręczono chłopskie rodziny, obciążając je niesłychanie wysokimi podatkami i domiarami. Pamiętają trudności, jakie miał ich ojciec z zakupem najprostszej maszyny, a nawet gumowych butów.
W 1926 r. Wincenty Witos, premier i przywódca chłopski, pisał: „Ponieważ bardzo wielu chłopów, niestety, daje często posłuch każdemu, kto do nich przychodzi, a czym głośniej wykrzykuje, to się im więcej podoba, nic dziwnego, że nie mają takiej jednej, wielkiej organizacji, stanowiącej dostateczną siłę, ale mają ich kilka, które istnieją tylko po to, ażeby się zwalczać i niszczyć wzajemnie. Olbrzymia zaś większość chłopów chodzi zupełnie luzem, machając ręką na wszystko, lub też w dzień i w nocy narzekając bez ustanku” (Wincenty Witos, Wybór pism i mów, Lwów 1939, s. 215). Jakże to pasuje do naszej sytuacji dzisiaj! Jak to jest aktualne i wymowne! Przecież każdy dobrze to wie, że zgoda buduje, a niezgoda rujnuje; że siła jest w jedności, a nie w podziałach. Bóg, w którego wierzymy, jest Bogiem jedności.
Drodzy Rolnicy!
Jedni drugich brzemiona dźwigajcie.
Nigdy nie bądźcie przeciw sobie.
Nigdy nie działajcie w pojedynkę.
Nie dajcie się zwodzić.
Niech wasze gospodarskie sita dobrze oddzielą ziarno od plew, pracę od lenistwa, a uczciwość od krętactwa.
Bądźcie silni mocą Boga, którego tak dobrze czujecie w pracy na roli. Razem z Nim budujcie wasze dziś i jutro na polskiej wsi. Niech On wspomaga was, wasze rodziny, wasze inicjatywy i działania. Amen.