Reklama

Niedziela Rzeszowska

Nieść wspólnie krzyż...

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wypadek był dla nas ogromną tragedią. Taką, która wydawać by się mogło, złamie nas, zniszczy naszą rodzinę – wyznaje Anna. Kiedy stałam przy łóżku męża na OIOM-e, trzymałam w ręku różaniec. Bez modlitwy nie potrafiłam odnaleźć drogi do zrozumienia sytuacji, w której znalazłam – mówi Anna.

Anna i Sławomir Miechowiczowie z Rzeszowa, rodzice trzech córek, których najstarsza ma 20 lat. On – pilot, pracownik naukowy Wydziału Budowy Maszyn i Lotnictwa Politechniki Rzeszowskiej. Ona – nauczycielka historii w jednej z rzeszowskich szkół. Przysięgali sobie miłość na dobre i na złe. Nie wiedzieli, jak ciężkiej próbie zostaną poddani.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Mąż - wyznaje Anna - jest niezwykle utalentowany, zawsze był człowiekiem bardzo aktywnym, o niespożytej energii i wszechstronnych zainteresowaniach, z gatunku tych, którzy nie są w stanie spokojnie zjeść obiadu, bo ciągłe coś ich gna do przodu. A przy tym nigdy nie zaniedbywał rodziny. – Miał mnóstwo pomysłów na to, jak z dziećmi spędzać czas. Nie zostawił mnie z obowiązkami uciążliwymi dla każdej matki, tylko był moim partnerem przez duże „P”, moim wsparciem – podkreśla Anna. Miał dylematy zawodowe – z jednej strony chciał poświęcić się pracy naukowej, drugiej strony – marzył o pracy pilota w liniach międzynarodowych. Nie mógł się zdecydować. Przed nim było mnóstwo otwartych drzwi – dodaje. Aż zdarzył sie wypadek.

Wypadek w awionetce

– Przez długi czas nie wiedziałem, jaka jest diagnoza lekarzy i w jakim jestem stanie. Moja niewiedza odnośnie do możliwości medycyny dawała mi nadzieję na szybkie wyleczenie. Wydawało mi się, że mój przypadek nie jest jakoś bardzo skomplikowany i w ciągu kilku miesięcy stanę na nogach – mówi Sławomir Miechowicz.

Jego żona nie ukrywa, że miała żal do losu, do świata, do Boga, o to, co spotkało jej męża. – Pamiętam, kiedy wychodziłam od niego ze szpitala i widziałam beztrosko spacerujących młodych ludzi, to zwyczajnie zazdrościłam im zdrowego kręgosłupa. Od lekarzy dowiedziałam się, że kręgosłup mojego męża jest przerwany, przecięty jak kabel. I że to połączenie już nigdy nie zostanie naprawione i mam się z tym pogodzić. Nie mogłam się z tym pogodzić, to było dla mnie zbyt drastyczne, zbyt bolesne, zbyt przerażające i porażające. Nie mogłam uwierzyć, że z normalnie funkcjonującej rodziny staniemy się dysfunkcyjną, w której człowiek wcześniej bardzo aktywny, będzie leżał w łóżku sparaliżowany. Nie mogłam wyobrazić sobie takiego życia – opowiada Anna Miechowicz.

Reklama

Jej mąż twierdzi, że po wypadku nie przeżył szoku. – To co mnie spotkało, traktowałem jako problem, z którym trzeba sobie poradzić – mówi. Kolejne szpitale, później ośrodki rehabilitacyjne, doskwierające wysokie temperatury. Miesiące poza domem, które nie przynosiły większych efektów. W pewnym momencie postanowił wrócić do domu, bo był tym wszystkim zmęczony. Czy nie miał pretensji o to, co go spotkało? – Pretensje? Właściwie do kogo? Tak miało być... Zahartował go wcześniejszy wypadek, który przeżył tuż po maturze pisemnej z języka polskiego. Jechał z bratem motorowerem na lotnisko, kiedy wjechał w nich pijany kierowca. Leżąc w gipsie, szukał odwiedzi na pytanie, dlaczego to spotkało właśnie jego. O ile pierwszy wypadek przykuł go do łóżka na kilka tygodni, o tyle kolejny – na lata... Chodzi o tragiczne wydarzenie z 2001 r. Awionetka, którą leciał, uderzyła podczas lądowania w ogrodzenie. Jak informowały tego dnia media – jeden pilot zginął na miejscu, dwaj doznali poważnych obrażeń ciała, w tym jeden z nich ma złamany kręgosłup.

Zobacz relację z niezwykłej obrony pracy habilitacyjnej

Reklama

To wiara daje siłę

– Czy wypadek mnie zmienił? Z pewnością zmienił. Z pewnością zmienił życie całej naszej rodziny, otoczenia. Na pewno ono zwolniło. Przedtem było bardzo szybkie. Teraz zaczęły się liczyć inne sprawy, niektóre straciły na znaczeniu – podkreśla Sławomir Miechowicz. – Gdyby nie mocna wiara, którą obydwoje mamy, nie przeszlibyśmy przez to doświadczenie – uważa żona Anna. – Dziś wiem, że do zrozumienia Bożych planów potrzebna jest modlitwa. Podczas moich rozmów z Panem Bogiem, niejednokrotnie wyrażałam swój bunt, poczucie krzywdy, niesprawiedliwości. On to przyjął w swoje wielkiej łaskawości. To życie, o którym początkowo myślałam, że jest niemożliwe, z każdym dniem stawało się możliwe. I nie wygasła w nim miłość, lecz ta między nami małżonkami paradoksalnie staje się coraz większa. Zrozumiałam, że Pan Bóg każdemu człowiekowi kreśli scenariusz życia, który jest dla niego najlepszy, a my możemy jedynie ten scenariusz akceptować. Zrozumiałam też, że w sytuacjach początkowo niemożliwych do zaakceptowania, człowiek może stanąć z uwielbieniem wobec planów Stwórcy. Anna zapytana, czy miewa kryzysy wyznaje, że niechętnie się do nich przyznaje. Przed rodziną, która uważa ją za silną kobietę, stara się nie rozklejać. Ale zdarza się jej płakać w ukryciu. – Kiedy dopada mnie smutek, wtedy uciekam w modlitwę. Ona jest moim schronieniem. Będąc sam na sam z Bogiem nie wstydzę się swoich łez – wyznaje. Sławomir, pytany jak traktuje cierpienie, którego doświadcza, podkreśla, że tego, co go spotkało nie definiuje jako cierpienie, lecz jako doświadczenie. – Doświadczamy różnych rzeczy i różnie je traktujemy. Swoją powypadkową niepełnosprawność traktuję jako doświadczenie, z którym trzeba sobie poradzić, które ma mnie czegoś nauczyć, poprzez które Pan Bóg chce mi coś powiedzieć. Myślę, że jest to jakiś przekaz skierowany również do osób z mojego otoczenia, rodziny czy przyjaciół. Sygnał, żeby np. zmienić relacje międzyludzkie czy poprawić coś na płaszczyźnie duchowej. – Każdy ma swój krzyżyk – ripostuje.

Reklama

Przeszkody trzeba pokonywć

Swoim przykładem i postawą Sławomir Miechowicz zaświadcza, że przeszkody trzeba w życiu pokonywać i że ponad największe bariery można się wznieść. Trzeba tylko bardzo chcieć i włożyć w to mnóstwo wysiłku. Chociaż jest niepełnosprawny i operowanie klawiaturą komputerową sprawia mu trudności, nie zaniechał pracy naukowej. Obronił najpierw pracę doktorską, a w styczniu br. – habilitacyjną. W tej ostatniej, której temat brzmi „Synteza modelowana złożonych struktur geometrycznych w zastosowaniach medycznych” daje konkretne wskazówki medycynie, jak wykonywać najlepsze dla pacjentów implanty, np. stawów biodrowych czy czaszki. Zagadnienie, choć bardzo przydatne, nie było łatwe do opracowania chociażby z tego względu, że ciężko było znaleźć chętnych do współpracy – lekarzy czy też placówki medyczne. Ale nie poddaje się. Nie poprzestaje na pracy habilitacyjnej. Obecnie ze swoim doktorantem pracuje nad udoskonaleniem przyrządów dla osób niepełnoprawnych, w tym wózków inwalidzkich. Powoli spełnia też swoje marzenia. Ma już za sobą udaną wyprawę wyprawę na Nordkapp.

– Wiara to podstawa. Bez wiary i bez pomocy ludzi, którymi też Pan Bóg kieruje, bez rodziny, przyjaciół, współpracowników nie dałbym rady, sam nie mógłbym nic zrobić – mówi. – Myślę, że nie tylko przyjaciół poznaje się w biedzie, ale przede wszystkim człowieczeństwo danego człowieka – dodaje.

– Nasze dzieci nigdy nie usłyszały od nas, że tata nie będzie chodził. Tłumaczyliśmy im, że musimy gorąco modlić się, modlić wspólnie. Tak też czynimy do tej pory. I ciągle jest w nas nadzieja, dlatego, że nie wiemy, jakie są plany Boże wobec całej naszej rodziny. Ale jesteśmy też pokorni wobec tego, co Pan Bóg dla nas przygotował – mówi Anna Miechowicz. – Nadzieja jest zawsze. Czasami jest słabsza, czasami mocniejsza. Jeśli stracimy nadzieję i wiarę, to będzie już bardzo ciężko... – podsumowuje Sławomir.

2014-03-26 12:37

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Miłość zwycięża cierpienie

Pan z rurką do tracheotomii w przełyku, pani chora na raka mózgu, kobieta bez jednej kończyny z sączącymi się ranami, przez które widać kości, młoda mama dwójki dzieci, której nowotwór zaatakował narządy rodne. To tylko niektórzy. Ci, których już nie ma, a którzy przebywali na oddziale opieki paliatywnej szpitala Bonifratrów. Oszpeceni cierpieniem, znoszący często nieludzki ból, niektórzy z oczyma utkwionymi w sufit, jęczący, niemogący już nic wokół siebie zrobić, skazani na pomoc drugiego człowieka. Kobiety, których ciała pełne ran i plam, nieludzko wychudzone, pokrzywione, kiedyś były piękne. Niektóre na paznokciach miały jeszcze ślady lakieru, w szufladach szminki. Kiedyś dbały o siebie, chciały się podobać. Panowie, po których piżamach i przyborach do golenia widać to samo. Choroba wszystko przerwała. Tu w szpitalu znaczenie miały drobne gesty, których pewnie w codziennym życiu nie dostrzegali i z których nikt z nas nie robi wielkich cudów. Uścisk dłoni, uśmiech, słowo, często milczenie, pogładzenie kogoś po ręce, uczesanie, nakarmienie. Teraz na nie czekali. Na takie odruchy człowieczeństwa. Na serdeczność, ciepło. I myślę, nie, jestem przekonana, że jej doświadczyli – w tym niezwykłym miejscu, z którego tak naprawdę niewielu powraca do domu. Od wspaniałych lekarek, które się nimi opiekowały, pielęgniarek, których praca na paliatywnym to nie tylko praca, ale heroizm serca, od braci bonifratrów, którzy nie tylko modlitwą, ale i czynem wspomagali, od tych wszystkich, którzy z własnego wyboru przychodzą pomagać na ten oddział. Może przez to ich odchodzenie było ciut lżejsze? Tego nie wiemy. Wiadomo tylko, że bycie w takim miejscu to zatrzymanie, zrozumienie i nauka – życia, umierania, drugiego człowieka. Nie sposób zapamiętać ich wszystkich – jednak w głowie zostaje widok twarzy, oczu. I je się pamięta. I często one mówią najwięcej. Choćby tę prawdę, że „miłość zwycięża cierpienie”.

CZYTAJ DALEJ

Była aktorką porno - teraz robi różańce!

2024-04-22 14:36

[ TEMATY ]

świadectwo

nawrócenie

świadectwa

Adobe Stock

Była aktorka porno Bree Solstad została przyjęta do Kościoła katolickiego w Wielkanoc. Znana w mediach społecznościowych jako "Miss B", od początku roku publikuje na platformie X posty o swoim wstąpieniu do Kościoła katolickiego jako "Miss B Converted".

"Moje życie już nigdy nie będzie takie samo. Płakałam z radości, kiedy po raz pierwszy przyjęłam ciało i krew Jezusa" - powiedziała amerykańskiemu portalowi „The Daily Signal”. W dniu 1 stycznia 2024 r. opublikowała na X: "Zdecydowałam się zaprzestać pracy seksualnej. Pokutować za moje niezliczone grzechy. Porzucić moje życie pełne grzechu, bogactwa, wad i próżnej obsesji na punkcie własnej osoby. To upokarzające doświadczenie, które przez wielu będzie wyśmiewane lub analizowane. Rezygnuję ze wszystkich moich dochodów i oddaję swoje życie Jezusowi" - napisała Solstad.

CZYTAJ DALEJ

Bp Bronakowski o zakazie sprzedaży alkoholu na stacjach paliw: to ochrona młodego pokolenia Polaków

2024-04-23 13:30

[ TEMATY ]

bp Tadeusz Bronakowski

Karol Porwich/Niedziela

Alkoholik włącza mechanizmy obronne, nie dostrzegając problemu

Alkoholik włącza mechanizmy obronne, nie dostrzegając problemu

- Niwelowanie zagrożeń związanych z promocją i dostępnością alkoholu to przede wszystkim ochrona młodego pokolenia Polaków - zaznaczył bp Tadeusz Bronakowski w komentarzu dla Katolickiej Agencji Informacyjnej. Przewodniczący Zespołu KEP ds. Apostolstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych wyraził tę opinię w odpowiedzi na propozycję wprowadzenia w Polsce zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach paliw. Obecnie Ministerstwo Zdrowia pracuje nad rozwiązaniami, które mają doprowadzić do zmniejszenia dostępności alkoholu.

Publikujemy pełną treść komentarza bp. Tadeusza Bronakowskiego - przewodniczącego Zespołu KEP ds. Apostolstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych:

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję